wtorek, 28 maja 2013

Liebster Award

 Zostałam nominowana do Liebster Award przez autorkę bloga Tofu na patyku :)
Nominacja do Liebster jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Oto pytania, które mi przypadły:
  1. Kot czy pies? - Pies, pies i jeszcze raz pies. Ciężko oczekiwać ode mnie innej odpowiedzi, bo jestem dumną właścicielką jamniczki, którą kocham jak dzidziusia :P
  2. Kawa czy herbata? - Zależy od pory dnia i tego czy chce mi się pić, chcę się zrelaksować, rozgrzać czy obudzić. Pijam więcej kawy w zalatane dni, a więcej herbaty w te spokojne - herbaty tylko ziołowe, zielone i białe, bo czarnej nie lubię
  3. Plaża czy góry? - To też trudne pytanie... Lubię plażę za ciepły piasek, bryzę od morza i opalanko, ale za to nie lubię tłumu ludzi w okół. W górach ostatnio byłam w bardzo klimatycznym miejscu - w Krościenku nad Dunajcem i to miejsce urzekło mnie spokojem i widokami.
  4. Radio czy telewizja? - Niestety telewizja...
  5. Wino białe czy czerwone? - Białe. Do czerwonego chyba muszę dojrzeć :)
  6. Porządek czy nieład? - Lubię mieć porządek, ale nie lubię go robić i mam rozgardiasz :P
  7. Sushi czy sashimi? - Sushi
  8. Plecak czy walizka? - Walizka na kółkach
  9. Europa Północna czy Południowa? - Południowa
  10. Planowo czy spontanicznie? - Niestety jestem kiepska w spontanach, bo lubię mieć wszystko pod kontrolą - wybieram planowo.
  11. Gotowanie czy pieczenie? - Pieczenie razem z całą otoczką zagniatania, wyrabiania i mieszania...


Poniżej lista nominowanych przeze mnie blogów:

http://pinupcookinglooking.blogspot.com/
http://lepszysmak.wordpress.com/
http://www.czekolada-utkane.pl/
http://rondelinspiruje-magdagotuje.blogspot.com/
http://mowia-weki.blogspot.com/
http://smakocie.blogspot.com/
http://boronappetit.blogspot.com/
http://bazyliowymus.blogspot.com/
http://bistrodejennablog.over-blog.com/
http://aduparosnie.com/
http://www.rynek.webd.pl/

A oto moje pytania:
1. Piwo czy wino?
2. Spokojna domówka czy szaleństwo w klubie?
3. Dobra książka czy dobry film?
4. Czy jesteś w kuchni samotnikiem, który nie lubi jak ktoś mu wchodzi pod nogi czy lubisz wspólne gotowanie?
5. Preferujesz przepisy z internetu czy stare dobre książki kucharskie? A może przepisy rodzinne?
6. Ebook, Audio book czy staromodna książka?
7. Twoje popisowe danie?
8. Co skłoniło Cię do rozpoczęcia przygody z gotowaniem?
9. Jaka jest Twoja największa pasja? - nie licząc gotowania, oczywiście :P
10. Czy przywiązujesz wagę do kaloryczności potraw, czy raczej skupiasz się na przyjemności jedzenia?
11. Gdybyś mogła zamieszkać w dowolnym miejscu na Świecie, to gdzie?

Zapraszam Was do zabawy!



Szybka tortilla z kurczakiem

Czasem mam ochotę zjeść coś na szybko, niekoniecznie bardzo zdrowo i koniecznie w placku :)
Zamiast pobiec po kebab zrobiłam swoją wersję, mało kłopotliwą, szybką i zdrowszą - troszkę...

Szybki "kebab"


Potrzebujemy:

  • usmażonej piersi z kurczaka
  • surówki z kapusty - np. Coleslaw
  • majonezu
  • ketchupu
  • placka tortilla
Pierś kroimy w paski i wykładamy na podgrzany, posmarowany majonezem placek i wyłożony kapustą placek. Polewamy ketchupem, zawijamy i jemy póki ciepłe.

Żadna filozofia, ale czasem warto wykorzystać i takie pomysły - dzięki temu nie zmarnował się kawałek kurczaka z poprzedniego obiadu, a to zawsze na plus.

Przepraszam za jakość zdjęć, ale światło nas nie rozpieszcza ostatnimi dniami...


poniedziałek, 27 maja 2013

Mega drożdżówy z rabarbarem

Jak obiecywałam wczoraj na facebooku - klik! klik! dzisiaj przepis na drożdżówki.
Wiem, że u mnie sporo tego drożdżowego, ale z jakiegoś powodu właśnie z drożdżami najlepiej mi się pracuje :) Mama mówi, że to zaskakujące bo moja babcia i prababcia z kolei, w ogóle nie radziły sobie z drożdżowym... Wychodziły im zakalce i inne cudaki. Może trzeba mieć "drożdżowe ręce", tak jak do ogrodnictwa "green fingers"? Tak czy inaczej ja się z drożdżami przyjaźnię i dlatego na luzie podeszłam do tematu tych bułek, które chcę Wam zaprezentować. Postanowiłam wykorzystać sprawdzony przepis na ciasto i wyszło super. Oczywiście, jak zwykle zostałam zaskoczona, bo z małych bułeczek urosły wielkie potwory :) Ale jakie pyszne! Wszyscy się zachwycili, a ja płaczę, że zrobiłam ich tak mało...

Do dodania na wierzch kruszonki i grubej warstwy gęstego lukru zachęcił mnie ten przepis: klik!

Drożdżówki z rabarbarem 

 

Potrzebne nam:

  • ciasto drożdżowe z tego przepisu: klik! - ja niemądra zrobiłam z połowy składników i wyszło mi 7 sporych bułek, ale szybko znikają!
  • ok 500g rabarbaru
  • 50g masła
  • 50g cukru + cukier do dosłodzenia rabarbaru
  • trochę mąki 
  • cukru pudru i wody na lukier

Ciasto robimy zgodnie ze wskazówkami i dzielimy na równe kulki. 

Rabarbar w miarę drobno kroimy i blanszujemy na patelni z odrobiną wody i cukrem do smaku. Nie robimy z niego paćki tylko lekko zmiękczamy!

Masło - niezbyt miękkie - mieszamy z cukrem, stopniowo dodajemy mąki aż uzyskamy kruszonkę, nie wiem jak to inaczej opisać :P Ja miałam za miękkie masło i od razu zrobiły się miękkie kuleczki, ale i tak wyszło spoko :)

W każdej drożdżówce robimy wgłębienie i nakładamy w nie rabarbar. Posypujemy po wierzchu cukrem, a następnie kruszonką.

Pieczemy 20 minut w 180 stopniach - najlepiej włożyć do zimnego pieca i obserwować co się dzieje, bo wtedy żywiej rosną.

Gdy bułki są rumiane wyciągamy je z pieca i czekając aż wystygną robimy gęsty lukier - o konsystencji śmietany.

Polewamy lukrem chłodne bułeczki i czekamy aż zastygnie.

Smacznego! 





 

niedziela, 26 maja 2013

Zapiekanka "co się nawinie"

Dzisiaj upiekłam pyszne drożdżówy z rabarbarem, ale na nie jeszcze chwilę musicie poczekać, ponieważ za bardzo atakuję drożdżami ostatnio.
Dlatego postanowiłam Wam zaprezentować w ramach przerywnika danie obiadowe, którego wykonanie zajmuje nie więcej niż pół godziny, a efekt smakowy jest bardzo dobry:) Ja wykorzystałam składniki, które akurat miałam pod ręką, stąd nazwa, wiadomo. Ale myślę o powtórce - tym razem celowej :)

Zapiekanka ze schabem i cukinią


Potrzebujemy (na 3-4 porcje)

  •  6 plastrów schabu
  •  2 małych cukinii
  •  kilku suszonych pomidorów
  •  1/3 opakowania śmietanki
  •  1/3 opakowania sera pleśniowego - u mnie turkusowy
  •  tartego sera
  •  makaronu - u mnie ulubione małe kokardki pełnoziarniste
  • oliwy
  • soli i pieprzu
Nastawiamy wodę na makaron. W tym czasie kroimy schab w kostkę, cukinię w półplasterki, ser w kawałeczki i pomidory w kostkę. Wrzucamy do wrzącej wody makaron :P Schab doprawiamy solą i pieprzem, smażymy na złoto i dodajemy na patelnię cukinię, znów doprawiamy do smaku. Smażymy, aż zacznie mięknąć - ale nie za mocno.
Do brytfanki przekładamy prawie ugotowany makaron (musi być mocno al dente) i schab z cukinią. Dodajemy pomidory, ser pleśniowy i śmietankę - mieszamy. Posypujemy wierzch tartym serem i zapiekamy całość ok 20 minut w 180 stopniach, aż ser się rozpuści.
Smacznego!

sobota, 25 maja 2013

Makaron z bobem

Pogoda jest tragiczna i nie chce mi się absolutnie nic. Nawet nie mam siły wziąć udziału w zabawie "11 pytań", do której zostałam nominowana. Jakoś tak... nie mam mocy.
Poczęstuję Was za to wpisem przywołującym lato - bo przepis zawiera bób.
Nie wiem, jak Wy, ale ja najbardziej kocham letnie popołudnia z michą świeżo ugotowanego bobu, podjadanego bez opamiętania i poszanowania tego co zawsze mówiła mama - nie jedz za dużo, bo Cię brzuch rozboli. Ale jak przestać, jak on taki pyszny?
Na świeży bób trzeba jeszcze poczekać, ale że nie należę do cierpliwych skusiłam się na ten mrożony. Oczywiście bez porównania, ale z braku laku... Wam radzę poczekać, aż będzie się pysznił na straganach, bo wtedy to danie na pewno wymiata,  a z mrożonym było po prostu bardzo dobre :)

Makaron z bobem i szynką


Potrzebujemy:

  • opakowania mrożonego bobu lub paczki świeżego
  • kilku plastrów szynki suszonej (np. parmeńskiej)
  • czerwonej cebuli
  • oliwy z oliwek
  • soli
  • makaronu - ja miałam małe kokardki pełnoziarniste
Bób gotujemy do miękkości w osolonej wodzie. Przelewamy zimną wodą i obieramy ze skórek.
Gotujemy makaron zgodnie z przepisem na opakowaniu. Szynkę i cebulę drobno kroimy i smażymy na oliwie. Dodajemy na patelnię bób i szybko razem łączymy.
Układamy "sos" na makaronie i jemy!
Smaczny również na zimno, więc nadaje się jako sałatka do pracy.


piątek, 24 maja 2013

Focaccia z oliwkami

Witajcie w ten pochmurny dzień. Trochę smuteczek, bo się przeziębiłam, ale za głupotę się płaci - trampki na wilgoć zawsze są kiepskim pomysłem. Na dodatek focaccia, na którą przepis chcę Wam zademonstrować się kończy, bo zrobiłam niedużą :( Chociaż z drugiej strony to sprawia, że jakoś na dniach będę mogła upiec kolejną, a to cieszy :)
Po raz pierwszy robiłam ten włoski chlebek i wiem, że nie po raz ostatni. Już myślę jakie dodatki wybiorę następnym razem. Najlepsza jest pierwszego dnia - jak to zawsze z pieczywem, ale następnego dnia jest ok jeśli zrobimy na niej kanapki - np. z serem żółtym.

Focaccia z oliwkami

Przepis z książki "Wypieki" (zmodyfikowany - z połowy porcji)


Potrzebujemy:

  • 125ml wody
  • 10g świeżych drożdży
  • 25ml oliwy z oliwek + trochę do skropienia wierzchu
  • 365g mąki pszennej
  • ok 100g oliwek (czarnych i zielonych)\
  • łyżeczki oregano
  • łyżeczki soli
  • pół łyżeczki cukru
Połowę wody łączymy z cukrem i drożdżami i odstawiamy do spienienia.
Dodajemy resztę wody, oliwę i 1/3 mąki, oraz sól. Mieszamy drewnianą łyżką, stopniowo dosypując resztę mąki, aż nie będzie się dawało mieszać - wtedy wykładamy na oprószoną mąką stolnicę i zagniatamy elastyczne ciasto. Formujemy kulę i przekładamy do miski. Odstawiamy do podwojenia objętości.
Następnie zagniatamy szybko ponownie i wykładamy na blaszkę lub do brytfanki. Spłaszczamy i wbijamy naprzemiennie zielone i czarne oliwki. Posypujemy wierzch oregano i skrapiamy oliwą.
Pieczemy w 200 stopniach przez ok 20 - 30 minut - aż się zrumieni.
Smacznego!


środa, 22 maja 2013

Zapiekana jaglanka z jabłkiem

Przez jakiś czas czekałam z wrzuceniem tego przepisu, bo nie chciałam podobnych dwóch umieszczać tuż koło siebie. Dziś w końcu postanowiłam się nim z Wami podzielić, bo wyszło naprawdę pysznie!
Nie smakowała mi wersja podstawowa - ta tutaj, więc zapiekłam ją i wyszło naprawdę super. Żałowałam, że nie zrobiłam tego z całego opakowania kaszy jaglanej...

Zapiekana kasza jaglana na słodko

 

Potrzebujemy:

  • jaglanki 
  • czerwonego jabłka
  • miodu
  • cynamonu
  • śmietanki
Jabłko obieramy i  trzemy na tarce o grubych oczkach. Dodajemy do jaglanki i mieszamy. Dodajemy miodu do smaku i śmietanki - tyle, żeby dało się mieszać w miarę łatwo. Dosypujemy trochę cynamonu.
Przekładamy masę do kokilek i zakrywamy warstwą śmietany. Wierzch posypujemy cynamonem i cukrem. Zapiekamy w 180 stopniach przez 20 minut.
Uwaga, gorące, pyszne, uzależniające! :)


poniedziałek, 20 maja 2013

Brioszki z dżemem

Niestandardowo zacznę od moich obserwacji związanych z moją drugą obok gotowania i blogowania pasją - książkami.
Przyznam, że jestem od nich absolutnie uzależniona. Nie  wyobrażam sobie podróży bez książki, praktycznie nie ruszam się bez jakiejś z domu i pochłaniam (obok tekstów, które muszę ogarnąć na uczelnię) około 2 tygodniowo. Liczba przeczytanych książek zależy od grubości, jakości  i wolnego czasu, ale to chyba oczywista oczywistość.
I teraz obserwacja: nie rozumiem jak ktoś może twierdzić, że "chętnie by poczytał, ale nie ma czasu" podczas gdy codziennie spędza ok 2 godzin w komunikacji miejskiej i wybiera tępe wyglądanie przez okno. To po pierwsze.
Po drugie po raz kolejny widać potęgę marketingu i wpasowywania się w trendy, przez wydawnictwa. Kiedyś (jeszcze niedawno) harlequiny czytały tylko kobiety i to na dodatek raczej w zaciszu domowym nie chwaląc się tym na prawo i lewo. Teraz na fali "Greya" wpłynęło pełno serii typu "Z czerwoną wstążką", które w moim mniemaniu spełniają wszystkie kryteria, ku temu, aby za harlequin je uznać. Widuję co chwila kolejną osobę, która z wypiekami na twarzy czyta tego typu "dzieło" i jeszcze uważa to za powód do dumy - bo w końcu czyta, a w Polsce taki mały procent Prawdziwych czytelników posiadamy. Swoją drogą to tylko moja opinia, że to koło dobrej literatury nawet nie stało, bo każdy ma prawo czytać to co lubi, ale jakoś tak przykro, że dobrej książki ze świecą szukać w popularnych księgarniach, bo te zostały zdominowane erotycznymi powieściami o plastikowo pięknej miłości.

A teraz do rzeczy, bo w końcu miało być o brioszkach.
To kolejny przepis z książki "Wypieki" i kolejny udany, ale ostrzegam - jak nie macie w okół siebie bułeczkożerców, to radzę zrobić z połowy skłądników - zwłaszcza, że musiałam dodać jeszcze więcej mąki niż w przepisie - czyli ok 800 (!) gramów... Przepis lekko zmieniłam, bo zrezygnowałam z kilku składników.

Brioszki


Potrzebujemy:

  • teoretycznie 675g mąki (ale moje ciasto nadal się kleiło)
  • 30g świeżych drożdży
  • 75g cukru
  • łyżeczki soli
  • 125ml wody
  • 6 jajek
  • 230g miękkiego masła
  • dżemu - u mnie pół słoiczka maminego dżemu z brzoskwiń
  • soku z cytryny i cukru pudru na lukier
W robocie kuchennym mieszamy 150g mąki, drożdże, cukier sól i letnią wodę. Gdy masa jest gładka pojedynczo dodajemy jajka i po każdym znów mieszamy. Dodajemy 300g mąki i znów mieszamy.
Następnie porcjami dodajemy masło ciągle mieszając i dodajemy resztę mąki.
Wyrabiamy ciasto aż będzie gładkie i elastyczne. Odstawiamy w misce przykrytej ściereczką na ok godzinę, aż podwoi objętość.
Następnie znów zagniatamy ciasto i dzielimy na równe bułeczki. W każdej robimy dziurkę, którą wypełniamy dżemem i dokładnie łatamy.
Znów odstawiamy aż urosną.
Pieczemy 20 minut w 180 stopniach.
 Gdy ostygną lukrujemy je cytrynowym lukrem.
Smacznego!



I jeszcze kilka zdjęć majowego ogródka :)


Salsa udaje jaszczurkę i opala się na tarasie :)




piątek, 17 maja 2013

Sałatka Waldorf z kurczakiem

Jest cudownie gorąco, spaliłam już nawet ramiona i kark, ale to akurat nie napawa mnie szczególnie radością. Jako, że w taki upał jedzenie gorących potraw nie jest konieczne - moim zdaniem, warto czasem zjeść coś lekkiego i na zimno. No drodze takich właśnie przemyśleń postanowiłam zrobić tę sałatkę.
Do sałatki Waldorf długo nie mogłam się przekonać - no bo słodkie jabłko? Seler naciowy? A jednak zrobiłam i nie żałuję, bo to jedna z lepszych sałatek jakie miałam okazję jeść :)

Sałatka Waldorf z kurczakiem

 

Potrzebujemy:

  • piersi kurczaka
  • sałaty lodowej
  • czerwonego jabłka
  • 2 łodyg selera naciowego
  • garści orzechów włoskich
  • soku z ok. połowy cytryny
  • 2 łyżek majonezu
Pierś kroimy na małe kawałki i smażymy doprawiając ulubionymi przyprawami - takimi, które nie zdominują smaku potrawy. Sałatę myjemy i rwiemy na kawałki, jabłko kroimy w kostkę, selera na kawałki, siekamy grubo orzechy.
Wszystko razem mieszamy, skrapiamy sokiem z cytryny. Dodajemy majonez i delikatnie mieszamy.
Smacznego!     



   

wtorek, 14 maja 2013

Niefotogeniczny orzechowy kurczak

Są takie przepisy, które za Tobą chodzą i niby kuszą, ale jakoś nie możesz się zebrać do wypróbowania?
Ja tak miałam właśnie w tym przypadku. Książkę, w której go odnalazłam, mam już kilka lat. Przez jakiś czas o niej zapomniałam, ale ostatnio się odnalazła i od razu wpadł mi w oko ten przepis. Kupiłam słoiczek masła orzechowego jakieś 3 miesiące temu i do teraz stał nie otwarty... Ale w końcu powiedziałam sobie KONIEC! Ile można się zbierać, przecież to nie jest skok na bungee, ani przepis na szarańczę z grilla. Musi być ok, a jak nie będzie to będę miała nauczkę.
Przepis okazał się... w porządku. Nie jestem powalona na kolana, ale może ogólne wrażenie zepsuł makaron soba, który gotowany połowę zalecanego czasu i tak dał radę się rozgotować i zbić w kulkę.
Sam sos smaczny, intensywnie orzechowy i inny niż zazwyczaj się jada, dlatego polecam tym, którzy jeszcze nie mieli okazji spróbować takiego połączenia, fanom masła orzechowego i tym, którzy lubią urozmaicać swój repertuar kuchenny:)

Kurczak w sosie z masła orzechowego    

 (przepis znaleziony w  książce "Potrawy dla wybrednych w 10,20 i 30 minut)


Potrzebujemy:

  • sporej, podwójnej piersi kurczaka
  • kilku pieczarek
  • małych kolb kukurydzy (ja miałam niestety tylko konserwowe)
  • kiełków do smażenia - ja miałam mix kiełków "stir fry" (potrzebne ok 2 garści)
  • 2 łyżek masła orzechowego crunchy
  • 2 łyżek oleju - najlepiej arachidowego, żeby było jeszcze bardziej orzechowo
  • sosu sojowego
  • garści orzeszków
  • pół cytryny
  • soli i pieprzu
Kurczaka kroimy na małe kawałki i obsmażamy na gorącej patelni - a najlepiej w woku, którego nie mam (ktoś chce mnie obdarować?) na której rozgrzaliśmy olej. Pieczarki kroimy na plastry, kukurydze na mniejsze kawałki i dorzucamy do obsmażonego kurczaka. Dorzucamy kiełki, doprawiamy sosem sojowym, solą i pierzem, skrapiamy sokiem z cytryny.
Pod koniec dokładamy masło orzechowe i mieszamy, aż wszystko będzie nim pokryte.
Podajemy z azjatyckim makaronem posypane orzeszkami.



poniedziałek, 13 maja 2013

Zupa krem z białych szparagów

Obiecywałam wczoraj zupę i oto ona. Jest naprawdę pyszna, ale popełniłam błąd nie przecierając jej przez sito, a trafiły mi się baaaardzo łykowate szparagi... Niemniej jednak przepis do powtórzenia, a zaczerpnęłam go z bloga "Dzikowiec od kuchni" a dokładnie rzecz biorąc stąd - klik!

Krem ze szparagów

 

Potrzebujemy:

  • włoszczyzny
  • pęczka szparagów białych
  • 2 ziemniaków
  • cebuli
  • łyżki masła 
  • soli, cukru, ziela angielskiego, pieprzu, tymianku, liści laurowych
  • serka topionego - ja miałam o smaku ementalera - można pominąć
Gotujemy  wywar z włoszczyzny przyprawiony solą, pieprzem w ziarnach, zielem i liśćmi laurowymi. Szparagi obieramy, odłamujemy stwardniałe końce (same się łamią gdzie trzeba gdy je wygniemy) i odcinamy główki, które zachowujemy. Szparagi kroimy na mniejsze kawałki i gotujemy w wywarze z dodatkiem odrobiny cukru, przez 10 minut.
Przez ten czas obieramy i kroimy ziemniaki, obieramy i siekamy cebulę, którą następnie podsmażamy na maśle na złoty kolor. Dorzucamy do zupy i gotujemy kolejne 10 minut - do miękkości szparagów i ziemniaków. Miksujemy całość na gładko, przecieramy aby uniknąć łyka  i znów doprowadzamy do wrzenia, po czym wrzucamy odłożone wcześniej główki i gotujemy przez 5 minut. Dorzucamy serek topiony i doprawiamy do smaku.
Smacznego!



niedziela, 12 maja 2013

Galaretkowy przekładaniec

Przyznam szczerze, że nie jestem fanką galaretek, ale nowe smaki Winiary sprawiły, że postanowiłam się skusić. No bo jak sobie odmówić zielonej galaretki Mojito, lub ślicznie różowej Pink Margarita? Nie ma jak!
Postanowiłam je wykorzystać obie naraz, ale nie stracić kolorów, bo po pomieszaniu, byłyby mniej apetyczne, dlatego przełożyłam je serkiem mascarpone. Wykonanie bajecznie proste, tylko trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo tężeje najpierw jedna, a dopiero potem druga...

Przekładaniec z galaretek


Potrzebujemy:

  • galaretki Winiary o smaku Mojito
  • galaretki Winiary o smaku Pink Margarita
  • serka mascarpone
  • cukru
Galaretki rozpuszczamy we wrzątku zgodnie z instrukcją na opakowaniu.Gdy ostygną na spód pucharków wlewamy warstwę zielonej galaretki i wkładamy do lodówki na jakieś 1,5 godziny, aż stężeje. Następnie mascarpone mieszamy z cukrem do smaku i wykładamy jego warstwę na stężałą galaretkę. Na wierzch wlewamy galaretkę różową i odstawiamy znów do lodówki aż stężeje.
Dekorujemy listkiem melisy i gotowe! Smacznego!




sobota, 11 maja 2013

Kasza jaglana na zdrowe śniadanie

Witajcie Kochani i Kochane w ten ponury dzień. Jak zwykle pogoda nas nie rozpieszcza i w tygodniu kusiła Słońcem i ciepełkiem, a sobota zaczyna się paskudnie, ale nic to. Najważniejsze, że nie ma śniegu :)
Nie ukrywam, że znowu zaniedbałam bloga i znowu mi smutno z tego powodu, ale tym razem mam plan, jak do tego nie dopuścić i mam nadzieję go zrealizować z powodzeniem.
Dodatkowo cieszy mnie fakt, że jeszcze 2 tygodnie i skończę praktyki zawodowe, co oznacza więcej wolnego czasu i możliwości gotowania i pieczenia smakołyków:)

Dzisiejszy post jest o jaglance - jak czytamy na stronie : http://www.sztukaodzywiania.pl  :

"Dlaczego akurat kasza jaglana? Po pierwsze obfituje ona w witaminy z grupy B, lecytynę i posiada więcej soli mineralnych niż pszenica, jęczmień i żyto. Ma również wysoki poziom białka i węglowodanów w złożonej postaci. Składniki te powoli uwalniają się do krwi podczas trawienia, dzięki czemu zapewniają mózgowi stały dopływ energii. Po drugie pod względem wartości odżywczej znajduje się na drugim miejscu po kaszy gryczanej. Ma ona nieco mniej białka, witamin B1, B2, fosforu i tłuszczu. Kaszę jaglaną, podobnie jak kukurydzianą, mogą jeść osoby uczulone na gluten. Zawiera ponadto dużo białka, a mało skrobi, jest lekkostrawna i nie powoduje wzdęć ani fermentacji w żołądku. Ma sporo krzemu poprawiającego wygląd włosów, skóry, zębów czy paznokci. Warto też wspomnieć jako ciekawostkę, że w jaglance znajduje się również lecytyna, która poprawia pamięć i reguluje ilość cholesterolu we krwi. Ponieważ nie zawiera glutenu, doskonała jest dla osób na diecie bezglutenowej."

Ze smutkiem przyznaję, że dzisiejsza kasza była przygotowana nie dla mnie, lecz z myślą o mojej mamie. Ja jakoś nie mogę się do niej przemóc, ale może jutro ją zapiekę, bo widziałam takie cuda na blogach śniadaniowych.

Jaglanka

 

Potrzebujemy:

  • 100g kaszy jaglanej
  • 100ml mleka kokosowego
  • 400ml wody
  • łyżki masła
  • cukru
  • ulubionych bakalii   
Kaszę zalewamy wodą i mlekiem, dodajemy masło i gotujemy przez 10 minut od zawrzenia - można trochę dłużej jeśli jest za rzadka.
Gdy ma odpowiednią konsystencję dosładzamy do smaku i dodajemy bakalie (u mnie rodzynki, orzechy włoskie i papaja kandyzowana).
Smacznego i na zdrowie!




niedziela, 5 maja 2013

Zapiekanki na włoską nutę

Ale wstyd... zaniedbałam bloga i nie mam na to wymówki, bo przecież miałam wolny czas w majówkę, coś tam jadłam, nawet czasem coś sama przyrządziłam. No, ale leń wewnętrzny wygrał, ponieważ po pierwsze pogoda niezbyt majowa, po drugie byłam poza domem i nie miałam warunków do dobrych zdjęć, po trzecie Narzeczony był głównym kucharzem w te wolne dni, a ja raczej kuchcikiem.

Majówka się kończy - akurat dziś jest już ładnie, żeby jeszcze ciężej szło się jutro ludziom do pracy czy szkoły... A jak chcieliśmy grillować to akurat padało...
Na to jednak wpływu nie mamy, więc koniec narzekań i wracam dziś skromnie z zapiekankami, które w końcu zjadłam z przyjemnością na ogródku:)

Zapiekanki 


Potrzebujemy:

  • kilku kromek chleba
  • masła
  • kulki mozzarelli (u mnie opakowanie mini kulek)
  • suszonych pomidorów
  • szynki
  • bazylii świeżej
Każdą kromkę smarujemy masłem i układamy: trochę szynki, suszonego pomidora, listek bazylii i warstwę sera. Zapiekamy przez jakieś 5-10 minut w temperaturze ok 200 stopni, aż ser się rozpuści.