Mam takie dziwne upodobania, że największą radość sprawia mi
przeglądanie blogów i książek z książkami wegańskimi. Wynika to chyba z faktu,
że weganie muszą wykazywać się największą kreatywnością w kuchni. Z
przygotowywaniem mięsnych potraw nie mam szczególnego problemu, bo robiłam je
miliony razy i wiem, „z czym to się je”. Kuchnia wegetariańska jest większym
wyzwaniem, ale nabiał zdecydowanie ułatwia sprawę, bo zawsze można skleić
warzywne kotlety jajkiem, a na kanapce położyć plaster sera.
Weganizm zaś odrzuca najpopularniejsze w naszej diecie
składniki, co znacznie utrudnia sprawę.
Nie oznacza to jednak, że JEST TRUDNY – wymaga po prostu
większej pomysłowości, eksperymentowania i korzystania z porad osób bardziej
doświadczonych.
Nie wymaga on drogich składników, bo przecież nie trzeba
objadać się tofu, serkami sojowymi i gotowymi produktami typu „pieczeń z
seitanu”.
Ostatnio zaczęłam trochę bawić się tą kuchnią i stąd cały
ten wstęp. Chodzi o to, że podobnie jak wiele znanych mi osób nie wyobrażałam
sobie życia bez nabiału, a dzięki tej paście dowiedziałam się, że twarożek
mleczny naprawdę da się zastąpić wersją roślinną.
Ta pasta jest przepyszna – lekko kwaskowa, z dodatkiem
sporej ilości szczypiorku i aromatycznego czosnku. Zajadałam się nią trzy dni i
poważnie smuci mnie fakt, że już się skończyła.
Pasta/”serek” ze słonecznika
Składniki:
- Szklanka słonecznika
- Ząbek czosnku
- Sok z połowy cytryny
- Pęczek szczypiorku
- Sól i pieprz do smaku
Słonecznik zalewamy wodą i odstawiamy na noc do lodówki.
Namoczony słonecznik odsączamy, łączymy z sokiem z cytryny i
ząbkiem czosnku i miksujemy na pastę. Jeśli będzie za bardzo grudkowata, to
podczas miksowania stopniowo dolewamy zimną wodę – ale ostrożnie, bo zależy
nam, żeby pasta pozostała gęsta.
Gdy otrzymamy już odpowiednią konsystencję dodajemy
szczypiorek i doprawiamy całość do smaku solą i pieprzem.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze :) Anonimowych proszę o podpis :)