Kochałam Nigellę, ale teraz już chyba na serio nie będę w stanie jej zaufać, bo co się nie wezmę za jej przepis to katastrofa... Zrobiłam wszystko co chciała - dałam jedynie mniej marcepanu, ale też mniej mąki dla równowagi, a tu taki klops... Ciasto po wierzchu się spiekło delikatnie, a że już minęło tyle czasu do chciała to wyjęłam. Nawet sprawdziłam patyczkiem, ale jakimś cudem się nie obkleił ciastem, więc szczęśliwa obsypałam je cukrem pudrem i poszłam się zająć czymś innym. Gdy przyszło do robienia zdjęć wyjmuję z tortownicy a tam... cały spód płynie, środek ciasta wypada i ogólnie Sodoma i Gomora... Na szczęście udało się je dopiec, ale co się na klęłam to moje...
Podaję przepis, bo myślę, że jeśli zrobić je płaskie to będzie dobrze... ja niepotrzebnie posłuchałam Nigelli i upiekłam wysokie...
Ciasto migdałowe (marcepanowe)
Potrzebujemy:
- 250 g masła
- 250 g marcepanu
- 150 g cukru
- 150 g mąki ze środkiem spulchniającym (150 g mąki + łyżeczka soli + półtorej łyżeczki proszku do pieczenia)
- 6 jajek
Gdy masa jest gładka dodajemy mąkę i porządnie mieszamy.
Przekładamy do formy i pieczemy 40-50 minut w piecu nagrzanym do 170 stopni.
Powodzenia! Jak już się uda to jest naprawdę smaczne!
zupełnie nie widać na nim śladow katastrofy moja droga! uratować coś w kuchni to tez sztuka,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło,
szana!
dzięki :) ale nie ukrywam, że tak naprawdę jest trochę bardziej przypalone z wierzchu i pomogła obróbka zdjęcia... Ale poza tym jest smaczne, a to chyba najważniejsze :)
UsuńNo cóż, czasem przepisy zawodzą... Ja na Nigelli się jeszcze nie przejechałam (odpukać), więc póki co jej ufam ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie wszyscy ją kochają, a ja co się nie wezmę za jej przepis to katastrofa...
Usuń