Nie chwaląc się klawiatura nie ma dla mnie tajemnic, taka jestem komputerowa, o!
Cudzysłów wynika z faktu, iż określenie keks to trochę jakby kopertówkę nazwać całkiem przyzwoitą torbą podróżną, bo pochodzą z tego samego "gatunku" - czyli służą do noszenia w nich mniej lub bardziej podręcznego ekwipunku.
W tych okolicznościach ciężko mi nazywać z pełną powagą "keksem" coś co jest biszkoptem z dodatkiem garści orzechów włoskich i 2 garści rodzynek, które należało zużyć, bo kuchni pojawił się ich zdecydowany nadmiar. Nie mówię, że w biszkopcie jest coś złego, bo co to, to nie! Robi się go w chwilę, piecze się przecież sam, same plusy. Tylko chciałam rozwiać Wasze nadzieje na kawał porządnego, praworządnego keksu. Ale i tak polecam spróbować - w końcu jak coś jest bez tłuszczu to mniejsze wyrzuty sumienia podczas wyskubywania z talerzyka okruszków, po trzecim już z kolei kawałku :)
"Keks"
Składniki:
- 150g mąki
- 150g cukru
- 2 jajka
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- ok 150g bakalii
Jemy ze smakiem, nie przejmując się, że keks to ciasto świąteczne - to jest "keks", absolutnie całoroczne ciasto.
P.S. Czy Wasza autokorekta też żywi nieuzasadnioną urazę do słowa "keksówka"? Może ono nie istnieje, a ja żyłam w nieświadomości?
P.P.S. Jutro wyjeżdżam na tydzień nad morze, więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny wpis, ale będę tęskniła :*
Proste, szybkie, pyszne! Czego chcieć więcej?:)
OdpowiedzUsuńi nawet rodzynki nie wydają mi się takie złe w tym cieście :)
Usuń